W Avocado po raz pierwszy jadłam taką paprykę faszerowaną i po raz pierwszy widziałam zachętę do przynoszenia pojemników na wynos (bo tak jest taniej i bardziej eko). Przy okazji każdej wizyty zauważam takie drobne rzeczy, które mówią mi, że ktoś tu na co dzień myśli o gościach a nie tylko realizuje suchy biznesplan.
Kiedy odwiedziłam tę wegańską knajpkę pierwszy raz dopisało mi szczęście debiutanta. Była zajęta tylko połowa stolików i zdążyłam zrobić zdjęcia, nie stresując gości tym, że oni i zawartość ich talerzy znajdą się w kadrze. Kolejnym razem i kolejnym Avocado było zapełnione coraz bardziej. Jakby mało było ludzi pojawiają się też psy towarzyszące właścicielom (no bo chyba nie odwrotnie?) Chociaż pewnej soboty widziałam dwa yorki, które wbrew swojej drapieżnej naturze, domagały się od Pani roślinnego kotleta ;)