expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 28 maja 2013

KONKURS! KONKURS! TYLKO GDZIE TO JEST? NO GDZIE TO JEST:)?

Mamy dla Was zagadkę:) Zgadnijcie skąd są te zdjęcia? 

Zdjęcie nr 1:

http://www.fotogrupa.pl/
Zdjęcie nr 2:


http://www.fotogrupa.pl/

Zdjęcie nr 3:

http://www.fotogrupa.pl/

Zdjęcie nr 4:

http://www.fotogrupa.pl/

Zdjęcia są tylko i wyłącznie z Gdańska i wyszły spod ręki Agencji Fotograficznej "FotoGrupa". Jedno miejsce mogło pojawić się więcej niż jeden raz:)

5 pierwszych osób, które odgadnie miejsca z minimum 3 zdjęć, dostanie od nas rysik do smartfona. 

Więc do dzieła - czekamy na Wasze odpowiedzi do 4 czerwca (wtorek)!



P.S. Nie odpowiadamy za obcasy jeśli ktoś będzie chciał się wybrać do tych miejsc w szpilkach:)

Wyniki Konkursu:
Gratulujemy osobom, którym udało się odgadnąć, gdzie są zrobione zdjęcia ślubne.
Podajemy poprawne odpowiedzi:
Zdjęcie 1 i 3 - Ołowianka
Zdjęcie 2 - Brama Nizinna
Zdjęcie 4 - Stocznia

Wszystkim osobom, które wzięły udział w konkursie - dziękujemy! 

poniedziałek, 27 maja 2013

SZTUKA „The Three Lives of Lucie Cabrol”


UWAGA! Dzisiaj wieczorem odbędzie się ostatni spektakl „The Three Lives of Lucy Cabrol” — opowieść Johna Bergera w konwencji tryptyku — w adaptacji MTC za pomocą obrazów i dźwięków prowadzi widza przez ten dziwnie magiczny tekst.


Ta krótka opowieść stanowi atmosferyczną scenerię wyczarowaną za pomocą ruchu i dialogów przywołujących na myśl antyczny chór, by odegrać trzy skrajnie różne życia Lucy.Ta prosta w środkach opowieść ma w klarowny sposób przekazać esencję historii, jaką stworzył Berger. Ruch ciał i abstrakcyjne środki przekazu pracują tu w duecie z pozbawioną ozdobników harmonią ludzkich głosów.

Sztuka „The Three Lives of Lucie Cabrol” opowiada o starciu natury z cywilizacją oraz uniwersalnej łamigłówce, jaką przeżywa indywidualność i odmienność w zderzeniu z tłumem i uległością wobec ogólnie obowiązujących reguł.

KLUB WINDA ul. Racławicka 17 (Gdańsk Wrzeszcz)

PONIEDZIAŁEK 27 MAJA godz. 20:00

BILETY: Normalny - 10 zł

Ulgowy (uczniowie i studenci) - 8 zł

REZERWACJA BILETÓW:e-mail: bilety@mtc.gda.pl

tel.: +48 531 644 602

środa, 22 maja 2013

MLEKO, SS I 116 SCHODÓW


W sobotę rano  wybrałam się do najbliższego sklepu po mleko do kawy. Ciężkie jest życie mieszkańca Siedlec, trzeba zejść ze stromej górki tylko po to żeby zaraz wspiąć się po 116 schodach. Na wyprawę po kefir na kaca bym się nie pokusiła. Zdyszana dotarłam  do celu - prostokątnego klocka rodem z PRL z kratami dookoła, nad wejściem brakuje tylko napisu Społem.


Za to jakie otoczenie – sklep  dumnie stoi na końcu brukowanej ulicy Ojcowskiej i dwóch falowców. Falowce to nie na Przymorzu?  No właśnie nie tylko, wygląda na to, że gdańskie falowce powstawały  na długo przed okresem PRL-u.


Źródło; zdjęcia satelitarne Google http://maps.google.pl/


Zostały wybudowane w 1930 roku  przy ulicy zwanej wtedy Damaschkeweg.To 110 mikroskopijnych domków układających się w dwa niekończące się szeregowce. Gdy idę wzdłuż tej ulicy w połowie mam poczucie klaustrofobii, naprawdę domy ciągną się i ciągną.


Nad drzwiami niektórych z nich zostały jeszcze herby - kaczki, wiewiórki i sowy. Mieszkańcy domu "Pod sową", w ostatnim sezonie mogli się pochwalić modnym dodatkiem - trzeba przyznać , że architekt Franz Tominski wykazał się wyczuciem trendów ze sporym wyprzedzeniem. 


Na początku domy były identyczne do tego stopnia, że herby były konieczne by mieszkańcy mogli odróżnić jeden dom od drugiego. No ale wiadomo, samowola budowlana Polaków zrobiła swoje i kłopotów z rozróżnianiem już dawno nie ma. Falowce bez szwanku przetrwały bombardowania na początku drugiej wojny światowej, mówią że to dla tego że z lotu ptaka mają zgrabny kształt SS. 
Spójrzcie raz jeszcze.

Zdjęcie z budowy domów w Danziger Hauskalender


Zakończenie opowieści w tym momencie brzmiałoby lepiej, ale byłoby nie fair,  bo  zamieszkiwanie domków przez SS-manów to najprawdopodobniej plotki. Mini domki przy Damaschkeweg zamieszkiwali  robotnicy i rzemieślnicy niemieckiego i polskiego pochodzenia, nic nie wiadomo by rezydowali  tam SS-mani. Za to wiadomo, że mieszkańcy ulicy są niespotykanie zintegrowani -Ojcowska ma swój profil na Facebooku. Jak mówi Pani ze sklepu "na naszej wiosce " odbywają się ogniska trwające do późnej nocy, dni sąsiadów i za każdym razem jest tłum ludzi.  Atmosferę wioski potwierdza  dochodzący do sklepu donośny krzyk  pana z żółtego transportera  "Kaaartofle". W czasie Euro 2012 mieszkańcy  urządzili sobie własną  niekomercyjną strefę kibica, może bez telebimu i dystrybutorów z rozcieńczonym piwem ale za to z jaką atmosferą- atmosferę to  było słychać aż  u mnie na podwórku.