jedne z nielicznych dekoracji-okładki płyt |
Przejdźmy do rzeczy. Soundrive fest to trzy dni dobrej alternatywnej muzyki. Dla mnie pierwszy dzień festiwalu należał do Family Rain. To dzięki prostemu gitarowemu graniu i zapadającemu w pamięć głosowi wokalisty. Zespół to naprawdę rodzina - bliźniacy (gitara i gitara basowa) i starszy brat-perkusista. Tego samego dnia niezły występ dał też Turbowolf.
W sobotę świetnie bawiliśmy się na koncercie sześcioosobowego Team Ghost z Francji, wyglądało na to, że oni też. W ich muzyce jest spora dawka elektroniki ale gitary też dają się słyszeć i to jak. A czasem trafi się i melodyjny tekst.
W niedzielę zaskoczenie-The Sweet Release of Death. Zajrzeliśmy na ich koncert na małej scenie na chwilę a gdy usłyszeliśmy ich wyraziste piosenki zostaliśmy do końca. Zespół dopiero zaczyna grać poza Holandią ale mam nadzieję że usłyszymy ich jeszcze w Gdańsku.
The Sweet Release of Death |
To tylko cztery z około trzydziestu zespołów które wystąpiły. Brzmi jak spory festiwal ale Soundrive miał bardzo kameralną atmosferę i niezbyt dużą frekwencję. Fajnie pobawić się bez ścisku ale trochę szkoda, że organizator z wyprzedzeniem nie zaoferował biletów jednodniowych. Wielu osobom ciężko było się zdecydować zakup karnetu od razu na trzy dni, w końcu to początkujący, niezbyt znany festiwal, a w sobotę okazało się, ze można kupić pojedynczy wstęp.
W niedzielę we wnętrzu klubu zrobiło się duszno ale była na to rada, chociaż w przerwach można było wygodnie usiąść, posłuchać DJ-a z kontenera i popatrzeć na jedyne w swoim rodzaju otoczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz