Wczoraj na podwórzu Łaźni odbył się koncert Enchanced Hunters. Zapamiętam ten wieczór i tę muzykę na długo. Chyba chodzi o głosy wokalistek , szczególnie solówki Magdaleny Gajdzicy. Swoją drogą, jest ona absolwentką Szkoły Muzycznej w Koszalinie a teraz uczy się śpiewu na wydziale jazzu Akademii Muzycznej w Gdańsku.
Jak można określić dźwięki które trio wydobywa z gitar, cymbałków, fletu poprzecznego, skrzypiec i własnych gardeł? No cóż, zespół w wywiadach coś tam wspomina o dream-popie a poza tym to już same konkrety ;) mówi o leśnym, rusałkowatym charakterze swojej muzyki i chórkach z kosmosu. Coś tym kosmosem i dream-em jest na rzeczy. Fajnie posłuchać takiego grania w podwórzu Łaźni; tu powiewa pranie w oknie sąsiedniej kamienicy, tam płot zdobią malunki , a nieliczni szczęściarze słuchają koncertu w wannie. O takiej.
|
po koncercie |
Co jeszcze zapamiętam ? Skromność i spontaniczność zespołu. Gdy skończyli grać, przycupnęli po prostu ze znajomymi na ostatnim skrawku betonu na środku podwórza. Oczywiście nie posiedzieli zbyt długo bo trzeba było grać bis i chyba naprawdę nie byli na niego przygotowani. Chętnie posłucham ich znowu, już w następny weekend na Soundrive Fest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz